Nowe „I” w ESG: jak inkluzja osób z niepełnosprawnościami staje się biznesowym atutem

Od zysku do odpowiedzialności – skąd wzięło się ESG

Jeszcze nie tak dawno sukces firmy mierzono głównie w liczbach. Liczyły się zysk, przychody i wartości akcji. Dziś jednak coraz więcej osób i instytucji zauważa, że działalność biznesowa ma znacznie szerszy wpływ na świat. Z tego przekonania narodziła się koncepcja ESG. Jest to podejście, które ocenia firmy nie tylko przez pryzmat wyników finansowych, ale także przez to, jak dbają o środowisko (E – Environmental), ludzi (S – Social) i sposób zarządzania (G – Governance).

W praktyce oznacza to, że przedsiębiorstwa powinny troszczyć się o planetę, swoich pracowników, społeczności lokalne i przejrzystość swoich działań. Dzięki raportowaniu ESG inwestorzy i klienci mogą lepiej rozumieć, czy firma działa etycznie i odpowiedzialnie.

ESG nie jest bez wad

Choć w ostatnim czasie ESG zdobyło ogromną popularność, nie brakuje też głosów krytycznych. Wskazuje się przede wszystkim na brak jednolitych standardów i definicji, co otwiera pole do tzw. „greenwashingu” lub „sustainability-washingu”. Terminy te oznaczają manipulacje i oszustwa mające miejsce, gdy firmy, deklarując działania proekologiczne i prospołeczne, nie mają faktycznych osiągnięć na tych polach.

Dodatkowo ESG bywa postrzegane jako narzędzie zarządzania ryzykiem finansowym, które bierze pod uwagę wpływ społeczny tylko wtedy, gdy może on zaszkodzić reputacji lub zyskom. Dlatego coraz częściej mówi się o potrzebie bardziej spójnych i wiarygodnych standardów raportowania ESG na świecie.

Inkluzja w centrum uwagi – czas na „I” w ESG

Coraz więcej ekspertów proponuje, by do tradycyjnych filarów ESG dodać czwarty „I” – Inclusion, czyli inkluzję osób z niepełnosprawnościami. To nie tylko kwestia etyki, ale i strategiczna prze