Już w przyszłym roku zaczną w Polsce obowiązywać przepisy „Europejskiego Aktu o Dostępności”. Na jakim etapie są obecnie prace nad rządowym projektem wprowadzającej je ustawy? Dlaczego przepisy te budzą tak silne emocje?
Obecne, 9. posiedzenie Sejmu RP zdominowane zostało przez kwestie dotyczące prawa do aborcji. Być może więc niektórym spośród naszych czytelników umknęła inna sprawa, niezmiernie ważna z punktu widzenia osób z niepełnosprawnościami, ale też ogromnej rzeszy polskich przedsiębiorców. Wejście w życie przepisów „Europejskiego Aktu o Dostępności” (EAA) spowoduje bowiem, że ponad 321 tysięcy firm prywatnych oraz 174 spółki Skarbu Państwa będą musiały dostosować swoje produkty i usługi dla osób o specjalnych potrzebach. Zauważmy, że według danych z ostatniego Narodowego Spisu Powszechnego w Polsce żyje 4,7 miliona osób z niepełnosprawnościami, czyli ponad 12% populacji. Z roku na rok zwiększa się też odsetek seniorów.
Sprawozdanie Komisji Gospodarki i Rozwoju oraz Komisji Polityki Społecznej i Rodziny o rządowym projekcie ustawy o zapewnianiu spełniania wymagań dostępności niektórych produktów i usług przez podmioty gospodarcze prezentowała w środę posłanka Koalicji Obywatelskiej, Dorota Marek. Poinformowała, że przepisy ustawy wdrożeniowej zaczną obowiązywać 28 czerwca 2025 r.
-Dyrektywa ma na celu ujednolicenie wymogów dostępności. Gdy nie obowiązywała, produkty wyprodukowane w jednym kraju mogły być niedopuszczane do sprzedaży w innym – mówiła dalej sprawozdawczyni. I dodała jeszcze:
-Ustawa nakłada na producentów obowiązek spełniania określonych wymogów technicznych, a na dystrybutorów – obowiązek ich sprawdzenia.
Andrzej Gawron, poseł Prawa i Sprawiedliwości podkreślił, że chodzi również o osoby starsze czy rodziców małych dzieci, nie zaś tylko o osoby z niepełnosprawnościami. Ustawa określa, że dostępność ma dotyczyć całego łańcucha dostaw. Mówił, że to dobrze, iż mikroprzedsiębiorcy są wyłączeni z tego obowiązku ze względu m.in. na duże koszty wprowadzenia dostosowań. PiS popiera projekt.
Lepiej późno niż wcale, można by powiedzieć, co zresztą wypomniała poprzedniej władzy posłanka KO, Katarzyna Kierzek-Koperska:
-Wyznaczony przez Parlament UE i Radę termin minął 28 czerwca 2022 r., co spowodowało wszczęcie przez Komisję Europejską postępowania naruszeniowego. Kolejnym krokiem może być skierowanie sprawy do TSUE. Istotne jest zatem, by szybko wdrożyć te przepisy w polskie regulacje prawne.
Podkreśliła również, że ustawa wdrożeniowa będzie pierwszą kompleksową i wieloaspektową regulacją w dziedzinie dostępności i pozwoli zawrzeć potrzeby związane z dostępnością w jednym akcie prawnym. Posłanka uznała, że czas do czerwca przyszłego roku jest wystarczający, aby przedsiębiorcy mogli się do tego przygotować. Kończąc swoje wystąpienie, Katarzyna Kierzek-Koperska złożyła na ręce marszałek Doroty Niedzieli trzy proponowane przez KO poprawki i zadeklarowała poparcie klubu.
Z kolei głos zabrała posłanka Maja Ewa Nowak, reprezentująca klub parlamentarny Polska 2050 - Trzecia Droga.
-Kraje członkowskie od dawna były zobowiązane do transpozycji tych przepisów. Nasi poprzednicy ich nie wprowadzili, więc cieszymy się, że obecny rząd zaczął pracować nad tym już w ciągu pierwszych stu dni. Dla Polski 2050 podmiotowość osób z niepełnosprawnościami jest bardzo ważna i wierzymy, że wdrożenie aktu będzie pierwszym, ale nie jedynym krokiem wprowadzania dobrych zmian w tym zakresie. (…) Konsumenci bezpośrednio skorzystają na szerszym dostępie produktów i usług, co przyczyni się do ułatwienia im uczestnictwa w wielu obszarach życia, takich jak edukacja, praca, ochrona zdrowia czy kultura.
Dodała też, że:
-Dostępność to znacznie więcej niż wymogi techniczne i projektowanie. To też równość, godność i równe traktowanie. Składamy na ręce pani marszałek poprawkę, która ma na celu włączenie do zakresu procedowanej ustawy pojęcia cyfrowych odzwierciedleń podręczników.
Magdalena Sroka z Polskiego Stronnictwa Ludowego skupiła się na trudnych do przecenienia z punktu widzenia osób o specjalnych potrzebach skutkach wprowadzenia w Polsce „Europejskiego Aktu o Dostępności”:
-Chodzi o takie projektowanie produktów i usług, aby jak największa liczba osób, bez względu na sprawność, mogła z nich samodzielnie korzystać. Ma to na celu budowanie społeczeństwa włączającego.
Dorota Olko z Lewicy również podkreślała głównie praktyczny wymiar większej dostępności:
-Terminale płatnicze, biletomaty, e-sklepy, książki elektroniczne... to są rozwiązania, które od lat ułatwiają życie. Niestety nie wszystkim. Osoby z niepełnosprawnościami i seniorzy wciąż w ograniczonym stopniu mogą korzystać z tych udogodnień, a przecież te rozwiązania stają się często dominującą czy jedyną formą załatwiania spraw. Dostosowywanie nowych rozwiązań do potrzeb ogółu musi być następstwem rozwoju technologicznego.
W wystąpieniu posłanki Lewicy nie zabrakło też słów krytyki:
-To wstyd, że wprowadzamy te przepisy z opóźnieniem. Szkoda, że projektodawcy dyrektywy nie zdecydowali się na szerszy zakres przepisów, a więc też na takie dotyczące dostępności infrastruktury. Warto, by było to następnym krokiem.
Dorota Olko zauważyła również, że komunikacja miejska została z tej dyrektywy wyłączona. Miejmy nadzieję, że podkomisja nadzwyczajna powołana specjalnie w celu dalszych prac nad ustawą wdrożeniową ten błąd naprawi. To już mój komentarz, tak na marginesie. Ale wróćmy na salę sejmową, bo oto zbliża się burza...
Jako pierwszy dziegciu do beczki miodu dodał poseł Konfederacji, Krzysztof Mulawa. Uznał, że PO i przybudówki chcą na siłę uszczęśliwiać ludzi, a w zasadzie - dobijać przedsiębiorców. Skupił się na tym, że przedsiębiorcy będą musieli ponosić koszty implementacji przepisów, a także oceny tego, jak zostały one zaimplementowane w ich produktach i usługach.
-Polska w XXI wieku nie musi wiernopoddańczo implementować wszystkich dyrektyw unijnych. Pozbądźmy się kompleksów, mamy swój rozum i swoje tempo – mówił. - Nie twórzcie prawa, którego konsekwencją będą kary nakładane na przedsiębiorców w wysokości nawet 10% obrotów!
W podobnym tonie przemawiał partyjny kolega posła Mulawy, Roman Fritz:
-To jest kolejna regulacja, która nie ma na celu ułatwienia życia osobom niepełnosprawnym, tylko nakładanie kar na firmy, które się nie podporządkują unijnemu dyktatowi. (...) Ta ustawa jest przepełniona kwestiami kontroli, sprawozdań, analiz, protokołów, nadzoru, badań, sprawdzeń i oględzin, wymagań, obowiązków, żądań, nakazów, zakazów, decyzji, postępowań i opłat.
Czy trzeba dodawać, że Konfederacja nie poprze rządowego projektu? Jeśli ktoś ma jeszcze wątpliwości, to oto nadchodzi seria pytań, a wraz z nią kolejni posłowie tej partii. Najpierw Witold Tumanowicz:
-Za tymi słusznymi hasłami widzimy 650 stron oceny skutków regulacji, a cały rozdział 6. ustawy jest poświęcony karom administracyjnym. Czy ministerstwo policzyło, ile będzie kosztować Polaków wprowadzenie tej ustawy?
Grzegorz Braun porównał EAA z regulacjami dotyczącymi nakrętek przy butelkach. Uznał dyrektywę i projekt ustawy wdrożeniowej za "rozwiązania, których nikt nie chciał i nikt nie potrzebował."
Poseł Braun dowodził też swojego przekonania o dobrej woli polskich przedsiębiorców:
-Jeśli coś jest dobrego, to nie trzeba do tego ludzi zaganiać kijem. (...) Nie chcemy być tresowanymi małpami w waszym cyrku! – uniósł się na koniec.
Nastroje tonowały następnie posłanki KO. Iwona Maria Kozłowska:
-Ustawa daje możliwość literalnego wpisania polskiego języka migowego (PJM) jako formy komunikacji. Każda grupa ma prawo oczekiwać, że jej potrzeby komunikacji będą respektowane.
Jagna Marczułajtis-Walczak:
-W naszym społeczeństwie nie powinno być miejsca na wykluczenie żadnej grupy. Razem możemy stworzyć bardziej sprawiedliwe społeczeństwo.
Mówiąc te piękne słowa, posłanka Marczułajtis-Walczak zarobiła sobie jakimś cudem na brutalny atak posła Brauna, który – darujcie – pominę. Wspomnę natomiast o pewnej wolcie, którą zaliczył na koniec poseł Gawron z PiS-u:
-Czy w tych przepisach jest taka możliwość, że jeżeli koszty będą zbyt duże, to będzie możliwość zwolnienia przedsiębiorcy z tego obowiązku? Czy nie lepiej w takich sytuacjach robić produkty specjalnie dostosowane do potrzeb osób z niepełnosprawnościami? Są przecież specjalne telefony dla seniorów...
(Wtrącę od siebie, bo trudno mi się powstrzymać, że na to ostatnie pytanie z łatwością może odpowiedzieć każdy, kto choć raz musiał starać się o dofinansowanie na zakup specjalnie dostosowanego do swoich potrzeb sprzętu).
Jako reprezentant strony rządowej wystąpił na koniec wiceminister Jan Szyszko, sekretarz stanu w Ministerstwie Funduszy i Polityki Regionalnej. Mówił, że to ustawa oczekiwana przez miliony Polek i Polaków. Została powołana podkomisja nadzwyczajna zajmująca się ustawą wdrożeniową, a partnerzy społeczni mają pełne uczestnictwo w pracy nad tym projektem.
-Dostępność to wygoda dla wszystkich – zauważył. - Zachęcamy firmy do inwestowania w produkty i usługi, które będą adresowane do osób ze specjalnymi potrzebami. (...) Takich osób może być na świecie nawet miliard. Jeżeli chodzi o poprawkę dotyczącą podręczników, potrzebne będą konsultacje z Ministerstwem Edukacji.
Uspokajał też posłów martwiących się o wydatki, jakie będą musieli ponosić przedsiębiorcy:
-Ustawa nie rodzi dodatkowych kosztów dla biznesu. Dodatkowe finansowanie zapewnią fundusze europejskie. (...) To ustawa nie tylko korzystna gospodarczo, ale po prostu dobra.
Nie zmienia to faktu, że przepisy związane z EAA budzić mogą zarówno nadzieję, jak i niepokój. Dotyczą codziennego życia milionów obywateli, ale też funkcjonowania setek tysięcy firm. Dlatego w kolejnych tekstach z tego cyklu postaram się nieco bardziej przybliżyć blaski i cienie rządowego projektu i zaproponowanych poprawek.